gdyby tak jutro obudzić się martwym

wrocławskim znajomym

a gdyby tak jutro obudzić się martwym i sztywnym
jak zdechły kot z niewidzącym wzrokiem utkwionym
w jeden punkt sufitu w tym małym brudnym pokoiku
o sfatygowanych oknach w przepoconej śmierdzącej
pościeli z rękoma szeroko rozrzuconymi o bezczynnych
dłoniach z posiniałymi nagle paznokciami kusząc nieobecną
ostatnim porządnym wzwodem teraz już bezsensownym
gdyby tak się stało to może chociaż jeden poranek byłby
znośny nie skażony decyzjami które zmuszony byłbym
podjąć ludźmi z którymi miałbym porozmawiać przez
telefon wymienić się esemesem bądź mejlem nie musiałbym
się ubierać i krzywić patrząc na podwórze oglądać siebie
w lustrze podczas rutynowej toalety parzyć kawy dopijać piwa
po nocy wypalać pierwszego papierosa po co wtedy miałbym
wychodzić z domu targając ze sobą rower i mnóstwo innych
niepotrzebnych rzeczy spotykać się z kimkolwiek żebrać
o zrozumienie dziwić się jego brakiem tłumaczyć się nie
tłumaczyć się witać żegnać starać się o cokolwiek no po co

wtedy ktoś znajomy mógłby zawłaszczyć sobie mojego trupa
zawieść do domu położyć w wannie i zalać formaliną i pokazywać
swoim znajomym mówiąc to był świetny poeta prozaik wokalista
formacji rockowej chociaż straszny skurwysyn i pijak skończył tak
jak żył nie chciał przestać chlać nie chciało mu się pracować a nawet
pisać nie miał kobiety dzieci domu samochodu nie miał nic a my my
próbowaliśmy mu pomóc ale nie udało nam się szkoda go a potem
gasić światło i zajmować się dużo ważniejszymi sprawami niż trup
poety prozaika wokalisty w wannie pod nieruchomą taflą formaliny

(z tomu antrakt – w przygotowaniu)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz