Albo wolny zawód albo...

umarł mój język jest martwy
to jedyne co przychodziło mi na myśl po prawie rocznej poetyckiej abstynencji
na szczęście wywietrzyłem pokój z myśli o wirtualnych pensjach i zaliczkach
i kupiłem roczny karnet na zapał do pracy
do centrum chodzę na piechotę na przedmieścia jeżdżę autobusem
codziennie w innym miejscu choć lubię wracać pod stare adresy
wczoraj na przykład z ciekawości znalazłem się na ulicy kujawskiej
w samym środku osiedla stał park z mnóstwem zielonych ławek
były puste więc dosiadłem się do nich
już połowa października a tu nadal wiszą liście
jesień chyba wysiadła na innym przystanku
było po siedemnastej ludzie wracali z pracy
odwróciłem wzrok i uciekłem stamtąd

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz