Pierwszy sen z N.

Spokojna niedziela. Kostko lodu w szklance,
która rozpuszczasz się w spojrzeniu błądzącym
po ściankach, trzymaj się. Dzisiaj nic się nie stanie
cieczą, nic się nie stopi, nie będzie nic wskazywało
na jedność.

Oboje zrobimy swoje, ty postoisz, ja postoję,
światło mi wpadnie między dłonie, przez twoje
przeleci palce. Słaby chwyt, powiedziałbyś
delikatny, ja kiepski. Żart żartem, prawda? Leży
na drodze światła.

Na przeszkodzie mi jesteś, nie pomagasz mi
wstać więc się potknę. Na krzyż upadnę, przetnę
promień (skupił się na kostce) i się dowiem,
że jesteś jak bakszysz, oddany
z przekonania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz